HanzoSan
Wielki Inkwizytor

Dołączył: 08 Maj 2007
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce, Tokio-3
|
Wysłany: Nie 21:53, 17 Cze 2007 Temat postu: Powrót z wyprawy... (prośba o rekrutację) |
 |
|
Witajcie. Niedawno powrociłem do naszego królestwa po bardzo długiej nieobeczności. Wypełniłem to co nakazywało mi serce. Dnia dzisiejszego z rana przechadzałem się po Starym Mieście, gdy moją uwagę przykuła jedna informacja na tablicy ogłoszeń. A nie tyle informacja co historia mojej wyprawy z bardzo ubogimi opisami których nie szczedziłęm mojemu przyjacielowi Araazelowi w ten wieczór kiedy powróciłem. Ktoś musiał podsłuchać naszą rozmowe i ją spisać. Historia ta przedstawiała się tak.
***
- Prawie już zapomniałem, jak smakuje tutejszy chleb. Dobrze być w domu... Zapewne pragnieniem Twym drogi Araazelu jest poznać powód mej nieobecności?
- Zaiste, martwiliśmy się o Ciebie. Prawdę mówiąc byliśmy przekonani, żeś zginął gdzieś z dala od ojczyzny.
Tak przyciszonymi głosami rozmawiali dwaj mężczyźni siedząc w kącie karczmy. Pierwszy z nich wyglądał jakby osłab nieco ostatni czasy, a jego szaty wskazywały na to, że w podróż nie oszczędziła mu znojów. Ćmił fajkę przyglądając się swojemu przyjacielowi, którego nie widział już wiele wiosen. Ów drugi wyglądał na pobudzonego, wpatrywał się w zmęczone oczy Hanza jakby chciał odczytać z nich cóż się mu przytrafiło podczas jego podróży.
- Więc?- spytał niecierpliwie Araazel.
- Zastanawiam się jak zacząć...-Pogrążył się w zadumie- wszystko, co zdarzyło się od mojego odejścia jest jakby za mgłą którą czas podnosi na nasze wspomnienia,
***
-Podczas jednej z moich wieczornych modłów poczułem w swej duszy wolę Światłości, kazała mi wyruszyć skoro świt do odległych krain leżących za morzem. Wyruszyłem, więc, a w drodze moje myśli skupione były na sposobie przeprawy na niezbadane lądy. Wydałem cały swój majątek, aby szkutnik wybudował dla mnie łódź, oraz wynajem załogi. Zgłosiło się także kilku handlarzy, którzy skuszeni wizją zysku i rzadkich towarów zaproponowali mi pomoc finansową w wyprawie w zamian za możliwość przyłączenia się do wyprawy. Niebieska tafla wody burzona falami wydawała się bezkresna. Wiele razy księżyc w pełni zaświecił nad mą galową nim dobiliśmy do lądu. Królestwa, które pierwsze ujrzałem zwały się Tarrtarus i Cronus. Włada tam Wielki Imperator, a lud jego pełny jest wiary niezłomnej woli. Lecz kraj ów nękany był przez tych, którzy poddali się woli niegdyś wygnanego uzurpatora, który swym językiem zatruł niejeden umysł i zwrócił tych, którzy mu się poddali przeciw pradawnemu władcy. Me serce nie mogło znieść widoku nagich kości i popiołu pozostawianych przez wyznawców uzurpatora. W niejednej bitwie przelewałem krew i niejeden raz uroniłem łzy nad umęczonymi żołnierzami, bowiem winieneś wiedzieć, że "Czarnoksiężnik"- jak go zwali- i jego poplecznicy, kiedy tylko mogli, znęcali się okrutnie nad jeńcami. Wiele dni cierpieli tacy nim ich duch mógł odejść w zaświaty. Płomień mego gniewu był niczym żar krasnoludzkich kuźni. Ostatecznie odnieśliśmy zwycięstwo po wieloletniej wojnie. Cały kraj świętował, a natura radowała się wraz ludem. Władca oferował mi wielkie bogactwa i tytuły. Lecz nadal czułem powinność w swym sercu, wiec poprosiłem uniżenie jedynie o konia i pożywianie. Ruszyłem dalej...
***
Araazel zaniemówił z wrażenia.
- Czy pamiętasz dziecięce lata bracie?- spytał tajemniczo Hanzo.
- Masz na myśli incydent z bandytami?
- Owszem, dostałem wtedy ostro w kość, a pomógł mi rycerz na białym koniu z symbolami na zbroi, których nie używamy w Azeroth. Wtedy zapragnąłem być tak silny i mężny jak on. Pomagać ludziom i strzec praw. Z tym się wiąże dalsza część mej opowieści. Dowiedziałem się skąd był ów święty mąż.
***
- Ruszyłem dalej na wschód, za góry. Tam rozciągała się kraina Rune- Midgard. Spotkałem tam ów rycerza. Zaprosił mnie do swego domu i udzielił nauk., Lecz jego serce ogarniał smutek. Kiedy zapytałem, czemu nie chciał odpowiedzieć. Zaoferowałem jednak, iż może na mnie liczyć jako spłatę długu z młodości. Opowiedział, więc jak wygląda sytuacja. Niegdyś na północy leżała wspaniała twierdza- Glast Heim. Jednak przed wiekami została zniszczona w wielkiej bitwie z "Panem Śmierci"- duchem nieczystym deprawującym te ziemie. Ostani czasy Lochy Glast Heim znów zaczęły rozdzierać przeraźliwe jęki i krzyki torturowanych. "Pan Śmierci" powrócił. Mój gospodarz wraz ze swymi braćmi z Zakonu szykował się do wyprawy do starej twierdzy. Drżeli jednak gdyż potęga demona była legendarna. Obiecałem, że stawie się z nimi do boju. Wyruszyliśmy kilka tygodni później. Droga do katakumb- gdyż tam mieściło się siedlisko zła- była niezwykle wyczerpująca. Po drodze uwolniliśmy setki dusz cierpiących wieczne męki w nieumarłych ciałach. Bitwa z samym "Panem" wydawał się ciągnąc latami i wielokrotnie wycofywaliśmy się. Lecz lego powłoka poddała się naszym mieczom, a duch jego ugiął się przed Światłem. Lecz nadal czułem powinnoś w swym sercu. Odpoczywałem w Zakonie przez kilka wschodów słońca i księżyca nim ruszyłem dalej na wschód.
***
- Zadziwiasz mnie coraz bardziej bracie- rzekł Araazel łapiąc kilka większych oddechów, pod tym, gdy go wstrzymywał słuchając niezwykłej opowieści.
- Bardzo tęskniłem w tym momencie do ojczyzny. Poświęcałem swe myśli wam. Jednak poczucie obowiązku pchało mnie dalej...
***
- Opowieść ostatnią skrócę tylko do ogółu gdyż byłem w tej bitwie tylko pionkiem, a także dal tego, iż jestem już znużony. Na królestwo, na które trafiłem spadł Cień jednego z mrocznych półbóstw- Czarnego Nieprzyjaciela, Morgorotha. Jego nienawiść była okrutna, a popleczników cienia naginał do posłuszeństwa potężną Złą Wolą. Wiele bitew wtedy się toczyło. Stałem w szeregach z ludźmi, elfami i krasnoludami, broniąc każdego miasta, każdego domu. Wielu wspaniałych bohaterów tam widziałem, a ich czyny przyćmiewają wszystkich, o których słyszeliśmy. Morgoroth został wypędzony dzięki zjednoczeniu naszych sił. To dzięki elfom powróciłem do Azeroth. Wybudowali dla mnie biały okręt. Piękny, wytrzymały i szybki. Wielu elfów wyruszyło ze mną gdyż ów ród wielbił morze. Podróż trwała jesień, zimę, z także część wiosny. Gdy w rozkwicie były róże biały statek dobił do brzegu. Żegnali mnie elfowie serdecznie, a i im w mym sercu nigdy nie zabraknie miejsca. Podróż tak długa wyczerpała moje siły. Pancerz mój pokrył się rdzą, a miecz stępił.
***
- A ja prawie zapomniałem jak smakuje tutejszy chleb. No starczy tego. Czas na mnie Araazelu. Znużony jestem bardzo. A już od jutra ruszam... Azeroth czeka, czas odzyskać siły...
***
Stałem tam dłurzszą chwile patrząc się na tę pożółkłą kartkę, przybitą do spruchniałej deski.
Skoro już wiecie co się ze mną działo, proszę abyście rozważyli moją propozycję powrotu w wasze szeregi. Oczywiście nie chcę wracać na moją poprzednią pozycję gdyż zmeczyłą mnie ta ciągła wojaczka, a ponadto... wstyd się przyznać zdąrzyłem przed wyjazdem powiadomić tylko moich najbliżyszych doradców- Teodora i Amywhen. Mam jednak nadzieję, iż nasza jedność skruszy najtwardsze skały i sięgnie za najdalsze morza, wysławiana będzie ponad najwyższe szczyty.
Pozdrawiam Wielki Inkwizytor Hazno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|